Przejdź do treści Patrzysz na mnie takim wzrokiem, że z tego wszystkiego, aż płakać mi się chce. Patrzysz na mnie takim wzrokie, że bezczelnie proszę o jeszcsze. W Twoim spojrzeniu słońce W Twoim tchnieniu wiatru W Twojej tęsknocie deszczu Czuje miłość Twoją Panie W moim smutku i radości W moim zwątpieniu i pewności Czuje, czuje miłość Twoją, Jahwe Patrzysz na mnie, z taką wiarą, z jaką nigdy nikt, nie odważył spojrzeć się. Patrzysz na mnie, choć nie mogę, odwzajemnić spojrzenia Twego, bo boję się, chociaż wiem że… Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz, Twoje spojrzenie jest dla mnie oczyszczeniem. Zapraszam cię Jezu, do swojego życia, weź mnie Panie za rękę i porwij w otchłań TWOJEJ MIŁOŚCI!!! nagranie audio Oczyszczenie Oczyszczenie poznaj inne pieśni religijne (90%) 2 vote[s] Prawa autorskie © 2022 Piosenki i pieśni religijnePozytywna zasada zawsze wiąże mnie z wartościami, które istnieją niezależnie od moich poczynań i poglądów oraz niezależnie od tego; czy umiem, czy nie umiem; czy chcę, czy nie chcę wprowadzić zasad w życie. Pozytywna zasada inicjuje dobro wspólne. Dobro indywidualne może być egoizmem, który wyrasta z dążenia do celu: ,,po Fani Barcelony chcieliby już wiedzieć, czy Jules Kounde ostatecznie wzmocni ich ulubioną drużynę. Sevilla myśli o ułożeniu sobie życia bez 23-latka, który jakiś czas temu został odseparowany od zespołu Julena Lopeteguiego. Trwa spektakl, wojna na newsy i ploteczki, która niebawem ma się zakończyć. Choć w przypadku transferu tego zawodnika już nic nas nie temu był bliski opuszczenia Estadio Sanchez Pizjuan — zresztą nie pierwszy raz. W zasadzie już tylko wyczekiwano oficjalki, ale pozostał na kolejny sezon w stolicy Andaluzji. Tego lata Kounde raczej jest już spokojniejszy w kwestii odejścia. Sevilla potrzebuje pieniędzy, a sam zawodnik przywykł do tego, że kwestie wielomilionowych transferów, zwłaszcza w jego przypadku, mogą się komplikować i w konsekwencji przeciągać w czasie. Nie przechodzi przez to ani po raz pierwszy, ani po raz drugi. Przyjrzyjmy się więc, jak to w zasadzie było z jego nieudanymi próbami zmiany efektyJak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Francuz jest najdroższym piłkarzem, jaki kiedykolwiek trafił do Sevilli. Monchi i Jose Castro musieli, jak na standardy andaluzyjskiego klubu, głęboko sięgnąć do kieszeni. W 2019 roku zapłacili za środkowego obrońcę aż 25 milionów euro. Początkowo wiele osób obawiało się, że Sevilla po raz kolejny przestrzeli z transferem stopera z Ligue wcześniej zapłacono ponad 13 milionów euro za Jorisa Gnagnona, który okazał się totalnym ignorantem. Francuz beznadziejnie się prowadził i wykazywał się inteligencją muszki owocówki. W pewnym momencie ważył ponad sto kilogramów i jednostronnie rozwiązano z nim umowę, więc były zawodnik Rennes nie zrobił dobrej reklamy swoim szczęście dla Sevilli, Jules Kounde okazał się zupełnie innym typem człowieka i Monchi wielokrotnie wypominał sceptykom brak wiary w byłego piłkarza Girondins Bordeaux. Trzeba przyznać, że Francuzowi w Sevilli wiele rzeczy przychodziło szybko i naturalnie. Nie musiał też długo czekać na zdobycie pierwszego trofeum. Jego przypadek jest o tyle ciekawy, że już w premierowym sezonie w Sevilli wygrał Ligę KOUNDE POCZĄTKI [SYLWETKA]Znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Wówczas Sevilli po prostu żarło. Zespół, choć po gruntownej przebudowie, okazał się niezwykle mocny. W kolejnych dwóch sezonach Sevilla nie miała już w sobie tyle błysku, ale nadal skutecznie rywalizowała w lidze i bez większych kłopotów realizowała cel w postaci zagwarantowania sobie występów w fazie grupowej Ligi względu na to, że w pewnym momencie Sevilla znalazła się na ustach piłkarskiej Europy, nie dziwi, że Kounde już w 2020 roku był bliski zmiany klubu. Chętnych nie brakowało, w dodatku sam piłkarz puszczał oczko możnym tego świata, że jest otwarty na propozycje:– Jestem teraz w dużym klubie, ale oczywiście chciałbym spróbować sił w jeszcze lepszej ekipie. Zobaczymy, co przyniesie nam przyszłość, ale to jest coś, co mam w dla ObywateliWówczas Manchester City zaoferował za niego 50 milionów euro. Kounde odbył nawet rozmowę z Pepem Guardiolą, który przyznał, że widzi go w swoim zespole, ale teraz wszystko zależy od negocjacji pomiędzy klubami. Francuz był zdecydowany opuścić andaluzyjską ekipę, ale do transferu ostatecznie nie doszło. Sevilla powoływała się na klauzulę odstępnego w wysokości 80 milionów euro, co skutecznie odstraszyło przedstawicieli angielskiej nie miał parcia, by oddać Kounde za mniejsze pieniądze. Do dziś najdrożej sprzedanym piłkarzem przez Sevillę jest Wissam Ben-Yedder, którego oddano za 40 milionów euro. Sprzedaż Kounde za dwukrotność tej kwoty podniosłaby jeszcze prestiż Los Nervionenses. Byłby to sygnał wysłany w świat w stylu „jak chcecie kogoś od nas, traktujcie go jako zakup dobra luksusowego”.W ten sposób Kounde musiał obejść się smakiem, ale z tego powodu nie lamentował. Wiedział, że przyda mu się ogranie w Lidze Mistrzów, a Sevilla zapewniała mu ekspozycję na te rozgrywki. Zresztą sam podkreślał, że Sevilli brakuje tylko regularnych występów Champions League, by była uważana za topowy PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJW Sevilli nie brakowało nigdy ludzi, którzy mieli pozytywny wpływ na Francuza. Przykładowo Fernando w jednym z wywiadów podkreślał, że dla jego dobra i rozwoju lepiej, by pozostał jeszcze na minimum sezon. Diego Carlos traktował go praktycznie jak brata. Francuz cieszył się też zaufaniem Julena Lopeteguiego, co wielokrotnie czynniki sprawiły, że czuł się odpowiedzialny za zespół. Po meczu z Wolves, żartował, że może oddać Everowi Banedze część swojej pensji, byle ten tylko pozostał w nogą na Stamford BridgeZ drugiej strony Francuz powoli przygotowywał się do odejścia, ale nie podejmował pochopnych decyzji. Subtelnie pracował nad zmianą barw klubowych, ale wszystko kręciło się wokół stawiania kolejnych kroków w karierze. Dziennik ABC wspominał nawet, że Kounde chciał iść do Realu Madryt i nakłaniał Benzemę, by zmobilizował Królewskich do wpłacenia klauzuli odstępnego. Jednak Real miał inne plany i zakontraktował Davida Alabę, ale chętnych na Kounde oczywiście nie się różne doniesienia. Znacznie bogatsze kluby bacznie obserwowały jego sytuację, bo przecież nie znajdziecie zbyt wielu piłkarzy tej klasy. Najwięcej mówiło się potencjalnym odejściu do Chelsea i niewiele brakowało, by już rok temu został piłkarzem The Blues. Najpierw Kounde starał się od wszystkiego dystansować. Rzucało się w oczy, że nie chciał angażować się emocjonalnie w przenosiny, które mogą nie wypalić. W internecie pojawiały się zdjęcia zrobione mu z ukrycia, gdy w bluzie z kapturem odbywał poranne przebieżki. Żartowano, że przygotowuje się do zmiany klubu niczym Rocky do najważniejszej znów wszystko rozbiło się o pieniądze. Chelsea oferowała mniej więcej tyle, ile rok wcześniej Manchester City, a Monchi nadal szedł w zaparte. Mimo to większość spodziewała się, że i tak dojdzie do transakcji i ktoś w końcu się ugnie, ale nic bardziej mylnego. I znów transfer Kounde się wysypał. Środkowy obrońca opisał tę sytuację w następujący sposób:– Wszyscy wiemy, że było to intensywne lato, ale teraz to już koniec. Skupiam się na Sevilli, najważniejsze jest dla mnie boisko. Zespół mnie potrzebuje i ja potrzebuję zespołu. Jestem zadowolony z wyników i tego, jak gram. Mam jeszcze dużo do poprawy i postaram się rozegrać jeszcze lepszy słowach tych brakowało entuzjazmu, ale nie składał broni. Z pewnością nie było mu łatwo poradzić sobie z tą sytuacją, ale nie palił za sobą mostów, nie wymuszał na siłę transferu, więc miał gdzie wrócić. Jedynie musiał przetrawić fiasko negocjacji, które początkowo mocno w nim siedziało. Rzucało się w oczy, że potrzebuje czasu. Ivan Rakitić udzielił nawet wywiadu, w którym wspomniał, że teraz rolą zespołu jest podniesienie kolegi na nie był zadowolony, że Sevilla twardo negocjowała, ale nie podobało mu się też, że Chelsea nie dosypała gotówki, gdy Monchi nie przystał na ich propozycję. W hiszpańskiej prasie pojawiały się artykuły z tezą, że Sevilla była skłonna sprzedać swojego piłkarza nawet poniżej kwoty odstępnego. Ponoć transakcja doszłaby do skutku, gdyby The Blues zaoferowali 65-70 milionów euro, ale nie mieli zamiaru wykładać tak dużej uzasadnionych obaw o francuskiego obrońcę, ten rozegrał więcej niż przyzwoity sezon. Co prawda, w pewnym momencie zachował się haniebnie – chodzi o sytuację, gdy rzucił piłkę w głowę Jordiego Alby – ale na ogół był bardzo solidny. Co więcej, jeszcze częściej korzystał ze swoich ofensywnych atutów. Sevilla, zwłaszcza w drugiej części sezonu, poprzez swoją grę męczyła oczy widzów. Brakowało przyspieszenia i wyjścia poza nudny starał się przełamywać tę szarzyznę, brał sprawy w swoje ręce i decydował się na odważne rajdy. Zgrabnie poruszał się z piłką, stwarzał przewagę i tym mógł imponować na tle kolegów, którzy sami przecierali oczy ze zdumienia na samą myśl, że tak można. Jego styl wynika z tego, że jeszcze w drużynie Bordeaux U-17 pracował z trenerem, który wręcz nakazywał środkowym obrońcom podążać do przodu i zachęcał do podejmowania Kounde zapewne ceniono by wyżej, gdyby Sevilla jako całość prezentowała się zdecydowanie lepiej, ale i tak nikt nie miał prawa na niego narzekać. Duet Jules Kounde – Diego Carlos sprawił, że ekipa Lopeteguiego straciła najmniej bramek spośród drużyn, które występowały w Primera Division w rozgrywkach 21/ o umiejętnościach. Dużo o plotkachByć może jego nazwisko bardziej by grzało kibiców, gdyby plotki transferowe dotyczące jego przenosin nie spowszedniały. Trochę tak to wygląda, że bardziej jest kojarzony z tego, że ma gdzieś odejść, niż z tego co potrafi. A to krzywdzące ze względu na jego umiejętności. Nie jest przecież gościem z pierwszej łapanki tylko zawodnikiem gotowym do gry na najwyższym poziomie. Bardzo uniwersalnym. Szybkim, skocznym, dobrym w grze w powietrzu. Potrafi skutecznie odbierać piłkę bez potrzeby wykonywania wślizgu. Z dobrym przeglądem pola i wyprowadzeniem tego w listopadzie będzie obchodził dopiero 24. urodziny, a już ma 150 spotkań na poziomie lig TOP5 w Europie i 37 w europejskich pucharach. Posiada cenne doświadczenie, mogące się przydać każdej drużynie, która będzie miała na niego pomysł. We Francji miał przydomek „cicha dyskrecja”, który dobrze oddaje jego charakter. Nie mówi dużo, nie lubi być w centrum uwagi i woli skupiać się na dawna walczy też ze stereotypami. Nie godzi się z tezą, że stoper musi mieć minimum 190 centymetrów wzrostu. Często podawał jaskrawy przykład Fabio Cannavaro, który był nawet niższy od niego, ale i tak wygrał Złotą rozmowie z dziennikarzami AS-a z 2020 roku Kounde odniósł się do swojej pozycji na boisku:– Wiem, że w przyszłości będę miał trenerów, którzy będą postrzegać mnie jako bocznego obrońcę, ale będę upierał się, że więcej mogę dać jako środkowy obrońca, ponieważ na tej pozycji czuję się najlepiej i myślę, że to moje docelowe miejsce na Barcelona, dobry wybór?Nie da się ukryć, że sam piłkarz patrzy dość surowym okiem na swoje możliwości i dostrzega rezerwy. Uważa, że musi jeszcze dopracować kwestię koncentracji na przestrzeni całego meczu. Trafna diagnoza, bo niekiedy mu jej brakowało, ale nie jest to nagminne w jego przypadku. Poza tym do poprawy pozostają drobiazgi, dlatego możliwość obcowania z Xavim może pozytywnie wpłynąć na jego da się ukryć, że Kounde potrzebuje nowego przewodnika i autorytetu, a kimś takim może być właśnie trener Barcelony. Francuz w Sevilli rozgrywał bardzo solidne sezony, ale to odpowiedni moment, by wyjść z dobrze znanego mu gniazdka i zapoznać się z nową ma w tym momencie kilku solidnych piłkarzy na jego pozycji, ale drużyna ta dopiero będzie nabierała kształtu. Niektórych tak poważne zmiany, jakie można teraz zaobserwować na Camp Nou, mogłyby przerazić, ale Kounde doskonale pamięta rewolucję kadrową Sevilli z sezonu 2019/20. Wyszła wówczas Monchiemu fenomenalnie, więc Francuz z pewnie liczy na podobny scenariusz przygotowany przez Joana „Sport” poinformował, że Sevilla przystała na ofertę Barcelony, która według tego źródła wynosi 50 milionów euro i kolejnych dziesięć w bonusach. Ponoć Chelsea złożyła lepszą propozycję, ale sam piłkarz woli pozostać w lidze hiszpańskiej. Jak na tym wyjdzie, dopiero się przekonamy, ale może najpierw poczekajmy na oficjalkę. Życie przygotowuje Kounde różne scenariusze, więc wypada wykazać się cierpliwością. Czytaj więcej o Barcelonie:Zawiłości kontraktowe kością niezgody. Barcelona wypycha De Jonga, a ten chce zostaćMają rozmach, czyli letnie okienko transferowe w wykonaniu FC BarcelonyPięć argumentów, dla których Lewandowski podjął właściwą decyzję„Chorwacki Messi” wraca z podkulonym ogonem. Losy Alena HaliloviciaSamuel Umtiti. Gwarancja do bramy i się nie znamyFot. Newspix
Wakacje się zaczęły, więc ostatnio częściej zdarza mi się spacerować „na dzielni” z moją bandą w komplecie. Miszka, nasze czwarte dziecko, urodził się w kwietniu, a jego najstarszy brat ma obecnie osiem lat. Nasza wesoła gromadka maluchów wzbudza zazwyczaj swego rodzaju zainteresowanie. Często wiąże się ono z (zadanym z nutą niedowierzania) pytaniem: „To wszystko Pani?!”. Przyznam, że na początku bardzo mnie ono bawiło. Teraz jednak – częściej – irytuje. Bo kiedy z radością odpowiadam na nie: „Tak!”, w odpowiedzi zazwyczaj słyszę: „Współczuję”, „A to musi być pani ciężko”, „Jak pani z nimi wytrzymuje?”. Pal licho, że takie konstatacje słyszę ja. Słyszą to jednak także moje dzieci, które – jak na maluchy przystało – zawsze gdzieś w orbicie mamy krążą. A słuch mają wyjątkowo wyostrzony na to, co dorośli mówią. Patrzysz na mnie takim wzrokiem W mojej rodzicielskiej przygodzie próbuję być choć bladym – ale jednak – odbiciem tej Miłości, której doświadczam w relacji z Panem Bogiem. Skoro więc wiem, że dla mojego niebieskiego Taty jestem kimś wyjątkowym i upragnionym od początku świata, to staram się, by moje dzieci i ode mnie jak najczęściej słyszały: jesteś moją radością! Jesteś dla mnie darem! Cieszę się, że jesteś! Przeczytałam ostatnio w książce Małgosi Wałejko, że błogosławić to nie tylko przekazywać Boży pokój, lecz także „odsłaniać dobro przed drugim człowiekiem, jego własne dobro” (M. Wałejko, „Listy w butelce”, s. 77). Myślę, że to piękna intuicja. W świecie, w którym zły tak skutecznie fałszuje nam prawdziwy obraz nas samych, nieustannie potrzebujemy wokół siebie ludzi, których spojrzenia będą potrafiły dostrzec w nas prawdziwe piękno i to, co zostało nam podarowane wraz z Bożym zamysłem. Pokazywać drugiemu jego dobro, przekonywać go o dobru, które w nim jest – bywa oczywiście ogromnym wyzwaniem. Zwłaszcza gdy jesteśmy w epicentrum rodzinnych przygotować do wakacyjnego wyjazdu, a nasza progenitura akurat postanawia wejść na drogę buntu i maruderstwa. Widzieć pozytywy w rozkapryszonym czterolatku, który wizytę w sklepie traktuje jako okazję do przetestowania twojej cierpliwości? No, bywa trudno, przyznajmy. Ale nie zmienia to faktu, że to, co ten mały człowiek słyszy od nas, dorosłych, kształtuje jego poczucie wartości. Pan Bóg nigdzie na kartach Pisma Świętego nie mówi człowiekowi: „Co ja z tobą mam? Same kłopoty”. Nawet jeśli to jest obiektywnie... prawda. To jest dla mnie najlepsza wskazówka pedagogiczna od niebieskiego Taty. Jestem dzieckiem. Bożym W debatach publicznych jak mantra powtarza się, że spadek dzietności w Polsce prowadzi nas w kierunku demograficznej katastrofy, a politycy lubią dodawać etykietkę „prorodzinne” do wszelkich działań. Ale żadne inicjatywy nie przyniosą efektu, jeżeli nie zadbamy o postrzeganie dzieci w ogóle. One nie mogą kojarzyć się w pierwszej kolejności z trudem, kłopotami i wyrzeczeniami. To przecież nie jest (cała) prawda o rodzicielstwie. Kościół może wiele zdziałać na tym polu. Biskup Robert Chrząszcz na zakończenie X Ogólnopolskiego Zjazdu Związku Dużych Rodzin stwierdził: „Gwar dzieci w Kościele to jest to, co jest w nim najpiękniejsze”. Zawsze cieszę się, gdy z ambony padają tego typu sformułowania. Przypominają one (nie tylko) dzieciom, że są w kościele chciane i dostrzegane. Niby o tym wiadomo, niby Pan Jezus też to podkreślał, ale jednak nie często słyszy się na niedzielnym kazaniu, że dziecko to człowiek, tajemnica, radość, wyzwanie, dar, dobro, które warto poznawać… Może warto częściej dostrzegać dziecko Boże w sobie? Może warto medytować nad dziecięctwem Jezusa nie tylko przy okazji Bożego Narodzenia? Wydaje mi się, że odrobina takiego duchowego wysiłku prędzej czy później pozwoli człowiekowi zauważyć w rodzicielstwie światło zmartwychwstania, a nie jedynie drogę krzyżową. Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach blogerka. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich. Współpracuje z Fundacją "Aktywny Senior". Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Nlpbzw4.